Życzę Wam wszystkiego najlepszego i trzymam kciuki za spełnienie marzeń i dotarcie do wyznaczonego celu w tym Nowym Roku. Macie listę noworocznych postanowień ? Ja nigdy jej nie robię. Moje cele są w mojej głowie ;)

Wybaczcie, że ostatnio tak zaniedbuję bloga i całą blogosferę, ale najzwyczajniej w świecie nie mam czasu nawet na obróbkę zdjęć. Cały mój wolny czas pochłaniają ćwiczenia. Zawsze lubiłam sport ale teraz zawzięłam się i ćwiczę z mężem (mój cierpliwy instruktor hihi) na siłowni. Jest moc! :D Poza tym biegam na orbitreku, który nawet po 16 km nie jest w stanie mnie zmęczyć, zatem przerzuciłam się na coś przy czym się pocę, sapię i jęczę tj. skakankę ;). Ćwiczę codziennie jeśli mam czas lub co drugi dzień. Zabieram się za Zuzkę Light i jej ZWOWy od dzisiaj. Jupi!. A od wiosny bieganie. Śni mi się po nocach różowy biustonosz sportowy Nike i różowe neonowe buty (love). Jak widzicie sport zabiera czas, ale daje coś w zamian, coś lepszego niż samą satysfakcję z ładnego ciała. Moja motywacja ? Do czego dążę ? O TU. No może troszke więcej mięśni ;) 7-8 miesięcy myślę, że wystarczy aby "ukraść" jej ciało i jeszcze "podrasować". ;) W związku z tym, że mąż zajada a w zasadzie zapija się białkiem i innymi magicznymi proszkami, musiałam troszkę zmienić kuchnię, dietę i całe gotowanie. Na początku k%#&*, bo nie mogłam się przyzwyczaić, do tych wszędobylskich białek i innych zmian żywieniowych, teraz już to ogarniam.

Dzisiaj mam dla Was pęczak w kolejnej odsłonie. I chyba to jedno z najlepszych dań w moim wykonaniu z jego udziałem. Zdrowo, pysznie i aromatycznie. Zapraszam!