Faworki
Inaczej chrust. U mnie, w krakowskim nazwa działa zamiennie. Mąż ze zdziwieniem zapytał, gdy zobaczył całą kopę chrustu "Przecież Ty nie lubisz chrustu?". No właśnie. Nie lubiłam, to kolejna z rzeczy, którą polubiłam po ciąży ;) I tak, niby jestem na pseudodiecie (zima i bark ruchu robi swoje), a zrobiłam faworki, no bo jest karnawał i jak tu nie zrobić. Konsekwentność w utrzymaniu postanowienia i nie obżerania się 0:1
A faworki z tego przepisu są bardzo dobre. Kruchutkie, nie gumowate. Po prostu smaczne. Ale ale. Po fakcie usmażenia ich, znalazłyśmy z mamą jej stary przepis na najlepsze ciasto na faworki, trudno, poczeka.
A na zdjęciach resztka z dzisiaj po wczorajszym obżarstwie, o zgrozo.
Składniki na 2 patery
50 dag mąki tortowej
2 łyżki cukru pudru
3-4 łyżki kwaśnej śmietany (ja dałam 4)
1 duża łyżka spirytusu
5 żółtek
1 łyżka miękkiego masła
cukier puder +cukier waniliowy do posypania
70-100 dag tłuszczu do smażenia (użyłam 3 kostek Planty)
Na stolnicę przesiewamy mąkę, formujemy dołek, dodajemy cukier puder, śmietanę, spirytus, masło, żółtka i wyrabiamy ciasto. Gdy składniki się połączą kładziemy ciasto na stolnicy i ubijamy mocno wałkiem kilka minut, z różnych stron, aż będzie gładkie i lśniące, a po przekrojeniu pojawią się pęcherzyki powietrza.
Gotowe ciasto rozwałkowujemy (po kawałku) na prostokąt, najcieniej jak potrafimy. Nożem lub radełkiem wycinamy 3 cm paski (ich długość dopasuj do rondla w którym będziesz je smażyć). Środek każdego faworka nacinamy i przeplatamy jedną końcówkę do środka.
Gdy przygotujemy wszystkie chruściki, rozgrzewamy tłuszcz (wrzucamy kawałek ciasta, ma się szybko zrumienić), wrzucamy po kilka chruścików, gdy nabiorą złotego koloru obracamy na druga stronę (ja robię to szpikulcem do mięsa). Gotowe wyjmujemy szpikulcem lub łyżką cedzakową na plik serwetek papierowych, aby odsączyły się z tłuszczu. Odsączone układamy na paterze i obficie posypujemy cukrem pudrem zmieszanym z cukrem waniliowym (zmieliłam je razem w młynku).
Smacznego!
*przepis pochodzi z książki 365 obiadów na polskim stole E. Aszkiewicz, R. Chojnacka
*przepis pochodzi z książki 365 obiadów na polskim stole E. Aszkiewicz, R. Chojnacka
A dziś właśnie myślałam o faworkach :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam faworki! Cos czuje, ze zafunduje sobie w weekend faworkowe szalenstwo :)
OdpowiedzUsuńUsciski.
Uwielbiam! Ależ dawno nie jadłam...
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Mogłabym zjeść kilka talerzy w Tłusty Czwartek ;)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj też smażyłam faworki dla mojego mężczyzny, tylko z mniejszą ilością żółtek.
OdpowiedzUsuńJuż wszystkie zniknęły :)
jak ja dawno faworków nie jadłam....
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Lubimy faworki w okresie karanawałowym:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam faworki:)
OdpowiedzUsuńmniam! wieki nie jadłam, idealne na karnawałowe szaleństwo:)
OdpowiedzUsuńPrzepyszne chrusty i wspaniały przepis, który już zapisuję ! Takie ciasteczka w karnawale znakomite ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKlasyka. Dzięki za przypomnienie. Zrobię to moje dzieci będą zachwycone :)
OdpowiedzUsuńWyglądają genialnie!:) Też mam zamiar robić:-)
OdpowiedzUsuń